Skip to main content

Songs on the Security of Networks
a blog by Michał "rysiek" Woźniak

Kultura wolna i legalna

This is an ancient post, published more than 4 years ago.
As such, it might not anymore reflect the views of the author or the state of the world. It is provided as historical record.
Sorry, this is not available in English, displaying in: Polski.

Na Festiwalu Open’er, na którym byliśmy w trzy organizacje (Fundacja Wolnego i Otwartego Oprogramowania, Fundacja Nowoczesna Polska, portal Wolna Kultura) pojawiła się unikalna szansa przeprowadzenia debaty między nami a założycielką fundacji Legalna Kultura, p. Kingą Jakubowską.

Rzadko się taka możliwość zdarza. Legalna Kultura patrzy na nas trochę jak na “ideologów złodziejstwa” (by zacytować zadeklarowanego wroga wolnej kultury p. Macieja Strzembosza, pozwanego zresztą za to określenie); my zaś zwykliśmy spoglądać na Legalną Kulturę jak na front wielkiego biznesu, próbującego ograniczyć prawa uczestników kultury by wycisnąć z nich jeszcze wyższe zyski, zresztą kosztem również samych artystów.

Muszę przyznać, że było to doświadczenie ze wszech miar ciekawe. Przede wszystkim okazało się, że jest więcej punktów, w których się zgadzamy, niż tych, w których się różnimy; mamy po prostu inaczej położone akcenty. Ale po kolei.

Gdzie się różnimy

Legalna Kultura zarzuca nam manipulowanie opinią publiczną uproszczonymi hasłami typu “masz prawo kopiować książki” czy “możesz dzielić się muzyką” bez uściślenia, że chodzi o dozwolony użytek osobisty i że (zgodnie z Ustawą o Prawie Autorskim) użytek ten “nie może godzić w słuszny interes tworcy”.

Pytanie jednak, czym jest ten “słuszny interes twórcy” i do jakiego stopnia powinien być on przedkładany nad słuszny interes uczestników kultury polegający na dostępie do tejże, zwłaszcza w świetle faktu, że niemożliwe jest utrzymanie starych, opartych o sprzedaż egzemplarzy, modeli biznesowych bez wprowadzania inwigilacji i cenzury (w Sieci, jak i poza nią). Mało tego, są badania, które sugerują, że tzw. “drugi obieg kultury” – paradoksalnie – wpływa pozytywnie na (finansowy) interes twórców.

Ze swojej strony możemy zarzucić Legalnej Kulturze analogiczną manipulację – silną sugestię, że kultura może w ogóle być “nielegalna”, i że jest zamknięty katalog “legalnych” źródeł kultury (co automatycznie etykietkuje wszelkie nie wymenione w tym katalogu źródła jako “nielegalne”).

Oba zarzuty wydają się być równie uzasadnione, a wynikają (jak teraz mam wrażenie) bardzej z odbioru niż z zamierzenia i intencji.

Naszym dodatkowym zarzutem wobec Legalnej Kultury jest to, że utrwala sztuczny dziś podział na “twórców” i “odbiorców” kultury, lub też “twórców profesjonalnych” i “nieprofesjonalnych”. Sztuczny, ponieważ dziś każdy posiadacz komputera lub laptopa może stać się twórcą. I to twórcą popularnym. Odzwierciedleniem tego podziału jest brak jasnego rozróżnienia w katalogu “legalnych źródeł kultury” na źródła pozwalające na remiks i ponowne wykorzystnie, oraz te pozwalające jedynie na konsumpcję, bierny odbiór. Przynajmniej na razie użytkownik portalu Legalna Kultura traktowany jest jako “odbiorca” i kropka.

Różnimy się też zasadniczo w ocenie różnych rodzajów pośredników w dostępie do dzieł kultury – przy szerokim rozumieniu tego terminu. Pośrednikiem w tym kontekście może być zatem zarówno znienawidzony przez Legalną Kulturę portal Chomikuj.pl (czy oferujący podobną wszak usługę, inaczej się tylko reklamujący Dropbox), jak i wielki koncern medialny. I wśród pierwszych, i wśród drugich są tacy, którzy w takim czy innym sensie żerują na artystach nie oferując nic lub niewiele w zamian. Legalna Kultura kładzie nacisk na walkę z pierwszymi, dla nas większym problemem są ci drudzy (ponieważ nie dość, że faktycznie okradają artystów, to są też zagrożeniem dla innych uczestników kultury).

W czym się zgadzamy

Zgadzamy się natomiast, że na bardzo podstawowym poziomie to właśnie pośrednicy są problemem. I zgadzamy się, że czas najwyższy, by pojawiły się (i rozpowszechniły) nowe modele biznesowe, działające w świecie cyfrowym (inaczej trochę jednak widzimy drogę dojścia do nich), dające możliwość wspierania artystów bezpośrednio.

O dziwo, zgadzamy się również, że konieczna jest reforma skostniałego, niedostosowanego do czasów, możliwości i praktyki społecznej prawa autorskiego, i że ważną częścią tej reformy powinno być skrócenie okresu ochrony dzieł prawem autorskim.