Skip to main content

Songs on the Security of Networks
a blog by Michał "rysiek" Woźniak

Worst. Woodstock. Ever!

This is an ancient post, published more than 4 years ago.
As such, it might not anymore reflect the views of the author or the state of the world. It is provided as historical record.
Sorry, this is not available in English, displaying in: Polski.

No niech będzie, nie “ever” – ale z tych, na których byłem spokojnie. Największym failem tegorocznego Woodstocku było oczywiście Prodigy. Najlepszą stroną – organizacja. Ale od początku.

Pociągi

Przy wszystkich “ciepłych słowach”, których adresatem, jak co roku, było PKP, muszę przyznać, że byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Siedzicie? Uwaga: pierwszy raz miałem okazję jechać pociągiem łudstokowym, który ruszył i dojechał zgodnie z rozkładem, a na łudstoku byłem już 5 razy.

Oczywiście poza tym niewiele się zmieniło – każdy z pociągów to była jedna wielka impreza, aczkolwiek tym razem (kolejna nowość) w obie strony nikt w wagonie nie miał gitary.

Generalnie pociągi na plus i wielkie gratulacje dla PKP za ogarnięcie!

Na polu

Tłoczno, oczywiście. Jak cholera. Według różnych szacunków w momencie kulminacyjnym było od 650 tysięcy do ok. 1 miliona ludzi. To 1.5 do 2 razy więcej, niż w zeszłym roku.

Dotychczas zawsze łudstokowiczów przyjeżdżających po raz kolejny (a zatem i rozumiejących atmosferę, znających niepisane zasady i trzymających pewien poziom) było zdecydowanie więcej, niż nuworyszów, którzy przy takiej przewadze liczebnej szybko się uczyli i uspokajali. W tym roku było dokładnie na odwrót. Łudstok 2011 można spokojnie określić mianem “najazd barbarzyńców” (choć rzecz jasna z przymrużonym nieco okiem).

Atmosfera na polu i ogólnie była średnia; brakowało tej (słabej bo słabej, ale zawsze) więzi, tworzącej się niepostrzeżenie między łudstokowiczami. A to właśnie ta więź pomagała stworzyć atmosferę, z której łudstok słynął, i która – dla mnie osobiście – była ważniejsza niż…

Akademia Sztuk Przepięknych

ASP błyszczała jak zwykle i była to zdecydowanie jedna z kilku łudstokowych “instytucji”, które zdecydowanie utrzymały wysoki poziom (pozostałe to Pokojowy Patrol oraz Pokojowa Wioska Kryszny).

Wojciech Mann niestety nie dojechał, ale reszta zaplanowanych zajęć odbyła się zgodnie z planem; ja miałem przyjemność uczestniczyć w warsztatach kabaretowych, prowadzonych brawurowo, z jajem i wyczuciem ludzi przez Inicjatywę Sceniczą Fruuu. Kupa śmiechu, mnóstwo dobrej zabawy i świetne ćwiczenie w improwizacji kabaretowej.

Koncerty i zespoły

Te zaś w tym roku były dość nierówne, w ciekawy sposób. Na głównej scenie koncertowały zespoły, które mnie osobiście mało interesowały; jak zwykle dla mnie główna zabawa była na scenie folkowej vel “małej”. Fantastyczne koncerty dały ekipy grające muzykę bałkańską i okołobałkańską (“Czaj Szukarije” poszło co najmniej dwa jeśli nie trzy razy i za każdym rozgrzały publikę do białości).

Niestety wielkim nieporozumieniem okazał się koncert pewniaka, na który bardzo się nastawiałem – Carrantouhil, nie wiedzieć czemu, doszedł do kilku niepojętych dla mnie wniosków… Powiedzmy, że wpuszczenie Marka Belki na scenę (obrazek maluję: tłum łudstokowych brudasów, w tym niżej podpisany, pod sceną, w czerni, glanach i tak dalej; na scenie Carrantouhil w standardowym, malowniczym outourage’u; wchodzi Marek Belka: spodnie w kancik, koszula biała z krótkim rękawem; drewno i żal) jeszcze nie było błędem dramatycznym. Natomiast zaśpiewanie z nim “Szła dzieweczka” dla bliżej nieokreślonej pary zaręczonych gdzieś w tłumie już było. Poza tym nie rozumiem, czemu zamiast zagrać kilka świetnych kawałków muzyki irlandzkiej, z której słyną, postanowili wejść w rockowo-jazzowe eksperymenty…

Ot i właśnie rzeczony ciekawy sposób – nieznane, niszowe ekipy dawały czadu; ciała zaś dawały pewniaki. Jak na przykład…

Prodigy

O mamo, nawet nie wiem, gdzie zacząć! Wielka Gwiazda vel. Prodiż postanowili na ten przykład, że… każą ustawić barierki pod sceną. Pozwólcie, że dla tych-co-nie-byli wyjaśnię absurd: Scena Główna na Przystanku Woodstock ma 3m od ziemi do poziomu, po którym kroczą artyści. Trzy metry zbitych desek. Szanse, że ktoś wtargnie na scenę żadne lub mniejsze, a oznacza to, że ludzie sami trzymają się w bezpiecznej od sceny odległości (inaczej bowiem nic by nie widzieli). Czyli i tak, i tak bezpośrednio pod sceną jest ok. 4-5m pustej przestrzeni, dzięki czemu nie ma tłoku i obawy zgniecenia czy zadeptania. No i jest to też korytarz dla Pokojowego Patrolu w razie medycznej potrzeby.

Tak więc barierki. Totalnie zbędne, ale jak chcą, proszę! Znajdą się na łudstoku barierki. Oczywistą odpowiedzią publiki było – naturalnie – tłoczenie się przy barierkach, co przy półmilionowym (jak nie lepiej) tłumie nie jest ani fajne, ani bezpieczne. Oczywiście Prodigy zdawało sobie z tego sprawę, więc kilkakroć w ciągu koncertu krzyczeli do tłumu, by… odsunął się od barierek…

…totalnie zbędnych…

…które sami kazali ustawić.

Ale to nie wszystko! Owóż nasze gwiazdy (których muzykę uwielbiam) stwierdziły też najwyraźniej, że – będąc pierwszy raz na łudstocku i (z tego co mi wiadomo) pierwszy raz występując przed publiką większą niż 100 tysięcy ludzi – sami lepiej wiedzą, jak nagłośnić ten teren. Efekt? Stojąc między dwoma wieżami nagłośnieniowymi oraz vis-a-vis głównych głośników mogliśmy spokojnie rozmawiać bez obawy niezrozumienia i bez podnoszenia głosu. Momentami (nie żartuję) zastanawialiśmy się a). czy właśnie nie grają kolejnego kawałka; b). jaki to jest w zasadzie kawałek.

Jak już było coś słychać, to zwykle basy i niewiele więcej. Było tak “dobrze”, że (tego nigdy nie było na Przystanku!) publika zaczęła skandować “głośniej! głośniej!”.

Słowem, pierdolnięcia za grosz. Na koncercie Prodigy. Na łudstoku.

I kończymy

Na ratunek na szczęście przyszedł Łąki Łan, który bezpośrednio po Prodiżu dał koncert z pierdolnięciem, że aż miło. Stąd też wiemy, że to nie dźwięk ogólnie, a tylko na koncercie Prodiża był skopany.

Po Łąki Łan zakończenie, kima w namiocie – i w pociąg.

Deser

Na deser, wybór żartów na temat Prodigy, zasłyszanych po koncercie na łudstok i w pociągu:

  • Bo to nie Prodigy było, a polski zespół Podrygi.
  • Prodigy – kiepski support Łąki Łan
  • Dobrze, że na koniec zagrała jakaś gwiazda… sensie: Łąki Łan