Skip to main content

Songs on the Security of Networks
a blog by Michał "rysiek" Woźniak

Słowo o Warsztatach MAiC

This is an ancient post, published more than 4 years ago.
As such, it might not anymore reflect the views of the author or the state of the world. It is provided as historical record.
Sorry, this is not available in English, displaying in: Polski.

Niniejszy wpis powstał częściowo w odpowiedzi na List Heleny Rymar w sprawie warsztatu dot. reformy prawa własności intelektualnej oraz na Odpowiedź Min. Ostrowskiego na list Heleny Rymar.

Od samego początku, gdy tylko dostaliśmy (my, organizacje pozarządowe) informację o planowanych warsztatach Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, w których mieliśmy wziąć udział czy które wręcz mieliśmy współtworzyć, mieliśmy konkretne obawy i wątpliwości. Co więcej, od samego początku je zgłaszaliśmy. I od samego początku zapewniano nas, że są one bezpodstawne, że jest dobra wola, że jest to wielka szansa na zmianę.

Po pierwszej rundzie warsztatów, w których uczestniczyłem (Prawo Autorskie, Prywatność oraz Patenty) mam wrażenie, że nasze obawy były w pełni uzasadnione.

Organizacje pozarządowe mają ograniczone siły i środki. Angażowanie się pro publico bono w wymagające dużych nakładów czasu i pracy działania jest bardzo problematyczne – a to de facto robimy od dwóch lat. RSiUN, dyrektywa audiowizualna, proponowane filtrowanie sieci (ze względu na pornografię dziecięcą), grupa Dialog (czyli pół-formalne, niemal cotygodniowe spotkania z rządem w zeszłym roku), tzw. “porozumienie dostawców usług i właścicieli praw”, ACTA… nad tym wszystkim pracowaliśmy pro publico bono właśnie, przez dwa lata chodząc na spotkania, pisząc stanowiska, zgłaszając uwagi.

Kiedyś trzeba spać; za coś trzeba jeść.

Poproszono nas o podjęcie tego wysiłku jeszcze przez jakiś czas, w postaci uczestnictwa w Warsztatach (bądź ich prowadzenia), twierdząc, że to wielka szansa, że możliwe są realne zmiany w prawie; że będą to warsztaty autorskie, że osoby z NGOsów poproszone o współprzewodniczenie zachowają kontrolę nad listą zaproszonych i nad agendą każdego z warsztatów; że nie będziemy traktowani jako “reprezentanci strony społecznej”, lecz jako eksperci w swoich dziedzinach.

Zgodziliśmy się, zaufaliśmy po raz kolejny, mając nadzieję, że ten wysiłek faktycznie przełoży się na coś pozytywnego. Była szansa, by Polska znalazła się w awangardzie nadchodzących zmian, byśmy przewodzili reformie prawa autorskiego w Europie. Warsztaty widzieliśmy jako możliwą drogę w tym kierunku.

Przykro mi powiedzieć, że po pierwszej rundzie warsztatów moje osobiste odczucie jest takie, że się poważnie zawiodłem.

Zamiast warsztatów autorskich, czy jak pisze Minister Ostrowski “taskforce’ów”, które faktycznie miały by szansę wypracować konkretne rozwiązania, mamy kolejne spotkania biznes contra NGOsy, na których strona rządowa zachowuje zimną neutralność (z wyjątkami w postaci delikatnych odchyleń w obie strony).

Zamiast kontroli nad listą uczestników mamy informację, że:

“Naszą intencją odnośnie zmian w składzie współprzewodniczących i podziału warsztatów było zapewnienie jak najszerszego udziału wszystkich zainteresowanych środowisk”
…oraz:
za pośrednictwem MAiC otrzymaliśmy około 10 zgłoszeń chęci uczestnictwa w warsztatach od organizacji branżowych, związków przedsiębiorców, koncernów międzynarodowych, wielokrotnie wraz z załączonymi postulatami w formie listów otwartych do Ministrów i Premiera

Zamiast merytorycznej dyskusji i próby wypracowania konkretnych propozycji zmian w prawie, po raz kolejny mamy korzystanie ze zgranych argumentów o tym, że “piractwo zabija przemysł filmowy”, czy że “rozszerzanie dozwolonego użytku oznacza śmierć prawa autorskiego i kultury”. Po raz kolejny musimy udowadniać – często tym samym ludziom – że świat się zmienił i że żadne prawo nie cofnie czasu, nie zlikwiduje technologii; że jedyną drogą naprzód jest dostosowanie się do czasów; wreszcie, że jest to możliwe.

Decyzja o zmianach jest decyzją polityczną; warsztaty nie pomogą w jej podjęciu, to było jasne od początku. Jedyny sens tych warsztatów upatrywałem w tym, że decyzja wydawała się faktycznie podjęta, i nadszedł czas przygotowania konkretnych propozycji zmian w prawie.

Fakt, że rząd nie reprezentuje na nich Społeczeństwa, które tak gremialnie, tak jednoznacznie i tak zdecydowanie wypowiedziało się przy trzydziestostopniowych mrozach na ulicach polskich miast, zamiast tego nadal grając rolę neutralnego obserwatora, oznacza, że nasze nadzieje były płonne.

Odczytuję to jasno – warsztaty są jedynie sposobem rozładowania społecznego napięcia (“przecież trwają warsztaty, to chyba dobrze”), a organizacje pozarządowe biorące w nich udział muszą zdać sobie sprawę z prostego faktu, że daliśmy się zaangażować w poświęcanie naszego czasu, naszej pracy, naszego wizerunku w wydarzeniu mającym wymiar niemal wyłącznie PRowy.

Chciałbym, by jedna rzecz stała się jasna. Organizacje pozarządowe nie są reprezentantami strony społecznej. Wybrani w wyborach przedstawiciele Obywateli – Sejm, Senat, Rząd Rzeczypospolitej Polskiej – są reprezentantami strony społecznej.

Czas, by te organa Państwa zaczęły spełniać swoją rolę. Jeżeli bowiem po wypowiedzeniu się przez dziesiątki tysięcy ludzi rząd nadal nie wie, jakie decyzje winny zostać podjęte i próbuje używać organizacji pozarządowych do dyskusji z organizacjami zbiorowego zarządzania czy biznesem, to znaczy, że ktoś nie odrobił pracy domowej z Wiedzy o Społeczeństwie.

Uważam, że na tym etapie i z obecną wiedzą o formie warsztatów, powinniśmy napisać nasze stanowiska i złożyć je na ręce prowadzących Warsztaty, by nasz głos miał szansę trafić do końcowych raportów; coraz mniejszy widzę jednak sens uczestniczenia w samych spotkaniach. Coraz bardziej jestem przekonany, że właściwym forum prowadzenia dyskusji takiej, jak na ostatnim warsztacie na temat Prawa Autorskiego, jest sfera publiczna.

Najwyraźniej tylko tak jesteśmy w stanie faktycznie wywierać jakikolwiek istotny wpływ na politykę dotyczącą prawa autorskiego.


To nie oznacza, że przekreślam w ogóle sens współpracy z rządem czy osiągnięcia grupy Dialog. Natomiast jasne jest, że formuła warsztatów się nie sprawdziła. Trzeba poszukać innej.

Być może czas, byśmy znów się spotkali na dużym wydarzeniu organizowanym przez organizacje pozarządowe i spróbowali zastanowić się wspólnie – organizacje poza rządowe oraz rząd – co dalej. My przyjęliśmy zaproszenie rządu do warsztatów; liczymy, że rząd naszego zaproszenia również nie odrzuci.


Aktualizacja 06.06.2012:
Gorąco polecam lekturę podsumowania Warsztatów napisanego przez Fundację Panoptykon.