--- title: >- Mieć ciastko i ściągnąć ciastko date: 2012-02-10 17:06 modified: 2012-02-10 17:06 lang: pl authors: rysiek tags: - ancient status: published pinned: false --- Hipokryzja koncernów medialnych i innych stron zaangażowanych w [Wojnę z Radością](/pl/41) jest w rzeczy samej fascynująca. Z jednej strony stoją mocno na stanowisku, że naruszenia praw na dobrach niematerialnych (jak powinno nazywać się proceder ściągania i udostępniania plików z dziełami kultury bez uzyskania odpowiedniej zgody) to "[kradzież](http://pl.wikipedia.org/wiki/Kradzie%C5%BC)" lub "[piractwo](/static/piracy-copyright-stealing-theft.png)", tak jakby te pliki były jakimś fizycznym bytem, który można fizycznie komuś zabrać. Próbują zatem mówić o plikach w Internecie tak, jak mówi się o tradycyjnych, fizycznych nośnikach, z (wygodnymi dla nich) konsekwencjami. Natomiast z drugiej strony, na fizyczne media (DVD, na ten przykład) nakładane są tak zwane za przeproszeniem "[zabezpieczenia](http://pl.wikipedia.org/wiki/Digital_rights_management)", które powodują na przykład, że ja -- płacący klient -- nie jestem w stanie legalnie dostać się do treści, za którą zapłaciłem, gdy tylko np. [pojadę do Stanów](http://pl.wikipedia.org/wiki/Content_Scramble_System). Mało tego! Podejmowane są aktywne próby ograniczenia rynku wtórnego -- czyli doprowadzenia do sytuacji, w której ja, nabywca danej kopii (niezależnie od nośnika), nie będę w stanie tej fizycznej kopii odsprzedać. Hipokryzja ta potrafi się uwidocznić w sposób bardzo widowiskowy, np. [w przypadku sprzedaży utworów na iTunes](http://entertainment.slashdot.org/story/12/02/10/043259/sale-or-license-sister-sledge-sues-over-itunes). W telegraficznym skrócie: zespół ma umowę z koncernem, że ze sprzedaży ich utworów zespół dostaje procentowo mniej, niż z ich licencjonowania. Argument jest taki, że przy sprzedaży dochodzą dodatkowe wysokie koszty na każdą sprzedaną sztukę (np. wydrukowanie okładki, tłoczenie płyt). Kosztów tych nie ma oczywiście przy dystrybucji cyfrowej -- lecz to nie przeszkadza koncernowi [Warner Music Group](http://pl.wikipedia.org/wiki/Warner_Music_Group) twierdzić, że dystrybucja przez iTunes to sprzedaż, nie licencjonowanie (co rzecz jasna przekłada się na znacznie mniejsze wynagrodzenie płacone artystom). Jestem ciekaw, co by WMG zrobił, gdyby użytkownicy iTunes postanowili skorzystać z takiej wykładni, np. celem odsprzedania części "kupionych" tak utworów swoim znajomym... Zasada koncernów medialnych jest chyba taka, że jak coś jest w Internetach, stosują wygodne dla nich zasady świata fizycznego; natomiast gdy coś jest na nośniku fizycznym, udają, że te zasady ich jednak nie obowiązują. Czy tylko mi to przypomina [moralność pewnego sympatycznego dzikusa](http://pl.wikipedia.org/wiki/Moralno%C5%9B%C4%87_Kalego)? Swoją drogą, może czas pograć w tę samą grę i [wydłużenie ochrony utworów przez prawo autorskie](http://en.wikipedia.org/wiki/Mickey_mouse_law) również zacząć nazywać kradzieżą. Będzie to na pewno bardziej uzasadnione, niż w przypadku udostępniania plików w Internecie -- o ile koncerny medialne nie tracą dostępu do dzieł "kradniętych" przez "internetowych piratów", o tyle społeczeństwo faktycznie traci dostęp do dzieł kultury, ostatnio do piosenek w EU [na kolejne 20 lat](http://entertainment.slashdot.org/story/11/09/12/1534213/EU-Extends-Music-Copyright-to-70-Years).