--- title: >- Nie wszystko korpo co o wolności w Internecie date: 2013-03-17 23:53 modified: 2013-03-17 23:53 lang: pl authors: rysiek tags: - ancient - musings - copyreform - poland status: published pinned: false --- Gdy tekst zaczyna się od "bardzo cenię twórczość autora/ki X" można domniemywać, że będzie on polemiką. Tak jest i w tym wypadku -- jakkolwiek bowiem bardzo cenię wiele tekstów Wojciecha Orlińskiego (zwłaszcza te [dotykające problemu nadzoru w Internecie](http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,11777526,Orlinski_o_Facebooku__Ludzie_dobrowolnie_wyskakuja.html)), to z wieloma jego tezami zgodzić się nie mogę. Nie mogę się na przykład zgodzić z tezą, że "wolność w Internecie" jest jedynie pustym frazesem, a [wszelkie debaty na ten temat są tak naprawdę wyłącznie rozgrywkami między korporacjami](http://wo.blox.pl/2013/03/Wolnosc-w-Internecie.html). **Po pierwsze dlatego, że sensowność argumentu nie zależy od tego, kto go wygłasza**. To, czy (jak pisze Orliński) *"Tarkowski cytujący Lipszyca cytującego Lessiga"* w istocie zacytował kogoś, czyja praca pośrednio lub bezpośrednio finansowana jest z budżetu korporacji, nie ma specjalnego znaczenia dla jakości i ważkości cytatu. Nie mówiąc już o tym, że (skoro zaglądamy ludziom do portfeli i na konta) Orliński sam przecież pracuje w korporacji. Ciekaw jestem jak radzi sobie z tą swoją wewnętrzną sprzecznością. **Po drugie, [nazywanie mnie "korporacyjnym lobbystą"](http://wyborcza.pl/duzyformat/1,131925,13553631,Zludzenia_Tuska_czyli_Polska_na_rozdrozu.html)** (co, notabene, zdarza się [nie tylko Orlińskiemu](/pl/95)) **w najlepszym wypadku mogę potraktować jako wyraz niedoinformowania** (nigdy nie pracowałem w korporacji; [organizacja, którą reprezentuję](http://fwioo.pl/), nigdy nie była sponsorowana przez korporację), w najgorszym -- jako celowy zabieg mający mnie i moje poglądy zdyskredytować. [Fundacja Wolnego i Otwartego Oprogramowania](http://fwioo.pl/) (i ja, jako jej reprezentant) brała w ciągu ostatnich lat udział w wielu debatach dotykających problemu wolności i praw człowieka w dobie cyfrowej. Od [Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych](http://prawo.vagla.pl/node/8752), przez implementację [dyrektywy audiowizualnej](http://prawo.vagla.pl/node/6905) oraz krytykowane przez [GIODO](http://www.giodo.gov.pl/) proponowane [porozumienie dostawców treści z dostawcami usług internetowych](http://prawo.vagla.pl/node/9554), aż po [ACTA](http://pl.wikipedia.org/wiki/ACTA) i obecnie [kwestię e-podręczników](/pl/84). Zawsze staliśmy po stronie ochrony [wolności obywateli](/pl/43). Podczas tych debat miałem przyjemność ścierać się z korporacjami z dowolnej ze stron zarysowanych przez Orlińskiego -- i z [dostawcami treści](/pl/60) ([przy okazji ACTA](/pl/70)), i z [dostawcami usług internetowych](/pl/74) (przy okazji tematu [neutralności sieciowej](http://pl.wikipedia.org/wiki/Neutralno%C5%9B%C4%87_sieci)), i ze znienawidzonym przez Orlińskiego (w tym punkcie się zgadzamy) Google (gdy tylko dyskusja schodzi na temat [prywatności](/pl/50)). W przeciwieństwie jednak do profesjonalnych lobbystów korporacyjnych [nie stoi za mną sztab prawników i nieograniczony niemal budżet](/pl/73). Nierzadko robię to w czasie wolnym, dla idei. Choć może się to Orlińskiemu w głowie nie mieści, są jeszcze ludzie poświęcający swój czas i energię *pro publico bono*. Znam bardzo wiele takich osób. Często pracują w organizacjach pozarządowych. Nazywanie ich -- i mnie -- "korporacyjnymi lobbystami" jest zwyczajnie krzywdzące. **Po trzecie wreszcie, jest to wygodny wytrych, pozwalający Orlińskiemu na całkowite pominięcie kwestii merytorycznych**. Zamiast wysilać się i nurkować w [niełatwy, skomplikowany temat wolności](/pl/93) w nowym i wciąż niezrozumiałym, [wciąż zmieniającym się medium, jakim jest Internet](/pl/67) (10 lat temu nie było Facebooka, a pierwsze metody mobilnego dostępu do Internetu miały pojawić się w ciągu 1.5 roku), po prostu maluje on wszystkich, których poglądy nie do końca odpowiadają jego wizji świata, jako lobbystów na smyczy i garnuszku korporacji. A to już jest zwyczajnie niebezpieczne. Potrzebujemy żywej, merytorycznej debaty o prawach i wolnościach w Internecie, politycy zaś wolą pod byle pretekstem zamiatać ją pod dywan. *"To i tak są rozgrywki korporacyjne"* jest właśnie takim wygodnym pretekstem. Orliński ułatwia tym samym ignorowanie istotnych argumentów, m.in. organizacji pozarządowych, które nie są wszystkie (zapewniam, wiem z pierwszej ręki) słupami korporacji. Oczywiście mógłbym w tej chwili napomknąć, jak to Wojciech Orliński często nie rozumie technologii -- np. przypominając jego [tekst o Qr Code'ach](http://wo.blox.pl/2011/07/Ranking-techno-hejtu.html), w którym lamentował: > No ale prawo do walnięcia własnego QR albo Taga ma każdy. To znaczy, że nie wiesz z czym się połączysz, gdy to beztrosko wskanujesz na swoim smartfonie. Tam mogą być najpotworniejsze obrzydlistwa ...[jakby różniło się to w jakiś zasadniczy sposób od linków na stronach internetowych](/pl/26) (też wszak nie wiemy, co się pod nimi kryje, póki nie klikniemy). Sugerowałbym w ten sposób, że jego zdanie w kwestii wolności w Internecie (a zatem silnie związanej z technologią) nie powinno mieć specjalnie dużej wagi. Było by to jednak zagranie *a'la* Orliński. Zamiast tego zaproszę go więc do rzetelnej dyskusji. Chętnie dowiem się na przykład, czy faktycznie uważa, że okres obejmowania prawem autorskim utworów do 70 lat po śmierci autora jest sensowny w dobie cyfrowej, gdy wszak w dobie druku ten okres trwał jedyne 15 lat, i to licząc od daty publikacji. Chętnie dowiem się, co sądzi na temat wypowiedzi przywoływanego przezeń jako argument na walkę z "piractwem" *CD Projectu*, że ["piracka kopia nie oznacza niesprzedanego egzemplarza"](http://www.cdaction.pl/news-26584/cd-projekt-jedna-piracka-kopia-nie-oznacza-jednego-niesprzedanego-egzemplarza.html). Chętnie przeczytam jego zdanie na temat oraz ewentualną merytoryczną krytykę badań (np. rodzimych ["Obiegów Kultury"](http://obiegikultury.centrumcyfrowe.pl/) czy tych [zleconych przez rząd Szwajcarii](https://torrentfreak.com/swiss-govt-downloading-movies-and-music-will-stay-legal-111202/)) sugerujących, że "piractwo" *de facto* służy artystom (będąc zwyczajnie darmową promocją). A może Orliński ma jakieś wyrobione zdanie na temat [Nollywood](http://www.techdirt.com/articles/20120315/23355918122/how-piracy-created-massive-movie-industry-success-nollywood.shtml), czyli nigeryjskiego przemysłu filmowego, kwitnącego pomimo (dzięki?) szeroko rozpowszechnionemu "piraceniu" lokalnych produkcji? Oczywiście wymagało by to zagłębienia się w temat i zrezygnowania z łatwej demagogii "to wszystko korpo", więc szanse oceniam raczej na niewielkie.