Przejdź do treści

Pieśni o Bezpieczeństwie Sieci
blog Michała "ryśka" Woźniaka

Haker w Radzie ds. Cyfryzacji

To jest bardzo stary wpis, opublikowany ponad 4 lata temu.

Możliwe, że nie odzwierciedla dziś poglądów Autora lub zewnetrznych faktów. Jest zachowany jako wpis historyczny.

To już oficjalne – zostałem członkiem Rady ds. Cyfryzacji przy Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji (z rekomendacji Internet Society Poland oraz Polskiej Grupy Użytkowników Linuksa).

Czym jest Rada ds. Cyfryzacji?

Rada “jest organem opiniodawczo-doradczym ministra” (art. 17 ustawy o informatyzacji), więc z jednej strony nie ma bezpośredniego wpływu na decyzje; z drugiej, przynajmniej w założeniu, rekomendacje Rady będą miały konkretną wagę dla MAiC.

Rada powstała z przekształcenia Rady Informatyzacji, która działała na podobnych zasadach od 2005 r. Wielu członków obecnej Rady zasiadało w jej poprzedniczce.

Zgodnie z ustawą, Rada zajmuje się proponowaniem i opiniowaniem projektów stanowisk (m.in. Rady Ministrów), dokumentów, strategii rozwoju, projektów programów oraz raportów dotyczących spraw informatyzacji, łączności, rozwoju społeczeństwa informacyjnego i zasad funkcjonowania rejestrów publicznych, zasad i stanu wdrażania systemów teleinformatycznych w administracji, czy wreszcie terminologii polskiej z zakresu informatyki i łączności. Oraz…

Rada może inicjować działania na rzecz informatyzacji, rozwoju rynku technologii informatyczno-komunikacyjnych oraz rozwoju społeczeństwa informacyjnego.

Dwudziestoosobowa Rada ma za członków przedstawicieli administracji, organizacji pozarządowych, organizacji technicznych i biznesu. Jakie będą jej rekomendacje i w którą stronę będą ciążyć, oraz jak jej działania będą wyglądać w praktyce, trudno dziś powiedzieć. Możliwości wydają się niemałe.

Kto zasiada?

Z wieloma członkami Rady miałem okazję się spotkać i poznać przy różnych okazjach, niestety – nie ze wszystkimi. Ci, których znam, tworzą ciekawy obraz obecnej Rady.

Mamy więc sporo “otwartystów”, mamy obrońców prywatności – ale są też maksymaliści prawnoautorscy i przedstawiciele wielkich graczy IT. Co z tego wyniknie – zobaczymy.