Reforma prawa autorskiego na CopyCamp 2013
Kiedy organizacja od lat walcząca o reformę prawa autorskiego organizuje konferencję wspólnie (m.in.) z ZAiKSem, Google oraz Warszawskim Hackerspace’m, to wiedz, że coś się dzieje. Zwłaszcza jeśli Eben Moglen jest keynote speakerem, zaś na scenie prócz niego zobaczyć można również Jérémiego Zimmermanna oraz wielu polskich “otwartystów” zaangażowanych dawniej choćby w Anty-ACTA.
CopyCamp nie rozczarował.
Można było posłuchać przedstawiciela Google, który mówiąc o otwartej innowacji narzekał na to, jak Amazon komplikuje życie użytkownikom Kindle’a, i jak to wszystko jest wina UE – dosłownie chwilę po tym, jak Eben postawił pytanie o to, jak wyglądałby wiek XX, gdyby “książki mogły raportować kto je czyta do centralnych władz”.
Można też było posłuchać lobbysty ZAiKSu, zwolennika rozszerzania praw autorskich, próbującego uczyć Ebena na czym polega ruch wolnego oprogramowania i wolne licencje na kulturę (najlepsze fragmenty: wolne oprogramowanie jest ruchem przeciwko prawom autorskim; licencje Creative Commons zostały stworzone przez użytkowników by zmusić artystów do oddawania za nic swoich dzieł i swoich praw).
Można było posłuchać prezentacji o historii prawa autorskiego, o głównym wyłączniku Internetu, skomplikowanymi relacjami pomiędzy prawem autorskim a prywatnością, i wielu, wielu innych (w tym mojej, o tym, że Internet nie jest problemem).
Jedna rzecz była jednak trudna do przewidzenia: to, mianowicie, że najważniejszą prezentację wieczoru wygłosi polityk. I że będzie to…
…Prezentacja, na którą Europa czekała 1.5 roku¶
Po protestach Anty-ACTA i głosowaniu odrzucającym to porozumienie 04.07.2012, oczywistym zdawało się, że nadszedł wreszcie czas na reformę prawa autorskiego. Lud przemówił, politycy usłyszeli – albo przynajmniej sprawiali takie wrażenie.
Wydawało się równie oczywistym, że – podobnie jak w przypadku protestów Anty-ACTA, które zaczęły się w Polsce; i podobnie jak w przypadku woli politycznej odrzucenia ACTA, której wyraz dał premier Tusk swoim listem do głów innych państw – to właśnie Polski polityk powinien rozpocząć tę dyskusję.
Długo na to czekaliśmy, ale chyba się doczekaliśmy: Paweł Zalewski, polski europoseł, ogłosił na CopyCampie, że zaproponuje pan-europejską reformę praw autorskich (tak, jakość jest jaka jest), mającą 4 zasadnicze punkty:
- skrócenie czasu obejmowania dzieł prawem autorskim do 50 lat po śmierci autora (minimum przewidziane traktatem TRIPS);
- wprowadzenie tak zwanej “otwartej normy dozwolonego użytku” w UE;
- legalizacja niekomercyjnego remiksu;
- usunięcie sankcji karnych za naruszenia, legalizację niekomercyjnego dzielenia się kulturą.
Na prośbę p. Zalewskiego miałem przyjemność (w imieniu FWiOO) przesłać uwagi do tej propozycji, razem z przedstawicielami kilku innych polskich organizacji pozarządowych opowiadających się za reformą prawa autorskiego. Musze przyznać, że jest dość bliska temu, co uznałbym za rozwiązanie jednocześnie dobre i możliwe do wprowadzenia w przewidywalnej przyszłości, w ramach obowiązujących nas umów międzynarodowych (m.in. TRIPS i Konwencji Berneńskiej).
Prace nad ostateczną formą propozycji trwają w biurze posła Zalewskiego, i mają zostać zaprezentowane w listopadzie w Brukseli. Niemal na pewno będą zakładały zmiany dyrektywy InfoSoc. Możemy więc nareszcie mieć nadzieję, że pojawił się polityk zainteresowany tym tematem.