Przejdź do treści

Pieśni o Bezpieczeństwie Sieci
blog Michała "ryśka" Woźniaka

Łikend z prawnikami

To jest bardzo stary wpis, opublikowany ponad 4 lata temu.

Możliwe, że nie odzwierciedla dziś poglądów Autora lub zewnetrznych faktów. Jest zachowany jako wpis historyczny.

Spędziłem właśnie 2 dni z (m.in.) dużą liczbą prawników. Doskonałych, moim zdaniem, prawników (co swoją drogą jest potwierdzone ich sukcesami, ich pozycją, piastowanymi przez nich stanowiskami). Przy okazji są to też – wbrew stereotypom – wspaniali ludzie, z którymi współpracę uważam za zaszczyt i przywilej.

Muszę przyznać że było to niestety dość ciężkie przeżycie. Bolesne. Bardzo martwiące. Tym bardziej, im większy szacunek, którym ich darzę.

Ale o co chodzi?..

Owóż o ile na poziomie bardziej podstawowych wartości zgadzaliśmy się wszyscy i dogadywali bardzo dobrze (a nawet jeżeli się nie zgadzaliśmy, byliśmy w stanie zawsze dojść do jakiegoś protokołu rozbieżności tak, że rozumieliśmy swoje stanowiska i byliśmy w stanie szanować wzajemnie nasze niezgodne stanowiska), o tyle gdy wchodzili oni na teren prawa – następowała kompletna sieczka.

Żeby nie było nieporozumień, nikomu nie mogę niczego zarzucić, wszyscy jesteśmy raczej dobrymi znajomymi i cała dyskusja prowadzona była absolutnie bez zastrzeżeń jeżeli chodzi o kulturę osobistą i poziom. Problemem (przerażającym!) było to, że w pewnych sprawach kompletnie nie byli w stanie się dogadać!

Gdy dyskutuję z innym informatykiem, jesteśmy w stanie dojść do jakiegoś porozumienia, do określenia jakichś konkretnych założeń czy danych, co do których się nie zgadzamy (jak co jest ważniejsze, poprawność i kompletność czy time-to-market), a z których wynika nasze nieporozumienie na wyższych poziomach (np. wybór procedury tworzenia oprogramowania).

W przypadku rzeczonych prawników – dane mogły być te same; założenia mogły być identyczne; wnioski natomiast mogły i tak być diametralnie różne! Interpretacja danego aktu prawnego mogła być rozbieżna w 100%!..

Jest to przerażające jeżeli ma się w głowie przekonanie życia w państwie prawa. Cóż z tego, że jest to państwo prawo, gdy prawo to jest kompletnie niejednoznaczne, niemal całkowicie poddaje się interpretacji?..

Geneza problemu

To spowodowało, że zacząłem się zastanawiać, z czego to wynika. Czemu nauki szczegółowe, wszelkie domeny inżynierskie i tym podobne obszary są w stanie w jakiś sposób dochodzić do jednoznacznych wniosków (i tworzyć jednoznaczne dokumenty, doktryny, procesy, itp.), natomiast prawnikom (i ekonomistom) taka sztuka najwyraźniej się nie udaje?

Odpowiedź, do której udało mi się na szybko dojść brzmi: brak metody naukowej i brak możliwości weryfikowalnego wykonania eksperymentu, sprawdzającego daną teorię. I nie jest to wina ludzi, a nieodłączna cecha tych dziedzin.

Procedura naukowa pozwala szybko zweryfikować daną teorię, sprawdzając dane czy robiąc eksperyment – co bardzo ważne! – z jak największą liczbą zmiennych ustalonych (w ten sposób testując teorię przy konkretnych warunkach). Co więcej! Ten eksperyment można potem zweryfikować, ktoś inny może go wykonać, ktoś inny może rzucić okiem na dane i sprawdzić, czy aby nie było pomyłki.

W przypadku prawników i ekonomistów po prostu nie ma takiej możliwości. I to, w kontekście wpływu tych dwu grup na naszą codzienną rzeczywistość, jest tragedią naszych czasów.