Przejdź do treści

Pieśni o Bezpieczeństwie Sieci
blog Michała "ryśka" Woźniaka

Czy jest coś takiego jak darmowe śniadanie?

To jest bardzo stary wpis, opublikowany ponad 4 lata temu.

Możliwe, że nie odzwierciedla dziś poglądów Autora lub zewnetrznych faktów. Jest zachowany jako wpis historyczny.

Pod takim tytułem, z ramienia Fundacji Wolnego i Otwartego Oprogramowania, poprowadziłem w piątek rano spotkanie śniadaniowe w ramach VI Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych. O dziwo było kilka osób zainteresowanych tematem wolnego i otwartego oprogramowania. Było też kilka osób niespecjalnie zainteresowanych tym tematem – ale za to aktywnie zaangażowanych w dyskusję, która się wywiązała.

A była dyskusja ta o tyle ciekawa, że brały w niej udział osoby kompletnie nie obeznane z tematem (zgodnie z planem i oczekiwaniami, takie były właśnie założenia), co nie przeszkodziło nam przejść przez chyba wszystkie najczęściej podnoszone argumenty i wątpliwości dotyczące używania WiOO.

A zatem:

  • wsparcie techniczne
  • kompatybilność
  • trudność użycia
  • “nieintuicyjny” interfejs
  • nie-profesjonalizm twórców/rozwiązań
  • nie ma na tym jak zarabiać

To po kolei!

Wsparcie techniczne
Najprostszą odpowiedzią na zarzut braku wsparcia technicznego jest zapytanie: a ile razy skorzystałeś/aś ze wsparcia do Windowsa?
Wtedy zwykle okazuje się, że ze wsparcia nie korzystamy nigdy, a jeżeli już, płacimy za to słono dodatkowo. Z drugiej strony od lat korzystam ze wsparcia technicznego w postaci wspaniałej, rozbudowanej i pomocnej Społeczności. Argument zatem upada.

Kompatybilność
Tu można przyznać, że “coś w tym jest”, ale – coraz więcej programów jest wieloplatformowych, dla ogromnej większości programów tylko windowsowych można znaleźć doskonałe (i lepsze) odpowiedniki linuksowe; LibreOffice lepiej sobie radzi z wieloma zamkniętymi formatami biurowymi niż programy zamknięte, które oryginalnie je wspierały; a wiele programów bez odpowiednika da się odpalić pod WINE.

Trudność użycia
Ten “argument” bierze się ze skojarzenia słowa “linux” z czarną, przerażającą konsolą, co od bardzo dawna nie jest już w żadnym razie prawdą.

“Nieintuicyjny” interfejs
Przy tym temacie wylano morze atramentu. Przede wszystkim, “intuicyjne” zwykle dla zwykłych juzerów oznacza “podobne do tego, co już znam”, czy może raczej “identyczne z czymś, co już znam”. Więc dla moich sióstr interfejs Ubuntu będzie intuicyjny.

Nie-profesjonalizm twórców/rozwiązań
Skoro hobbyści, znaczy słaba jakość – tak można by ten argument podsumować. I oczywiście jest kompletnie błędny. Po pierwsze bardzo wielu profesjonalistów tworzy WiOO (np. samo jądro linuksa). Po drugie, otwarte rozwiązania zostały docenione przez profesjonalistów na całym świecie – o czym świadczyć może choćby lista pięciuset najszybszych superkomputerów na świecie.

Nie ma na tym jak zarabiać
Powiedzcie to tym wszystkim firmom, które jednak na tym zarabiają. Jak RedHat, chociażby. Wystarczy przestać sprzedawać pudełka z softem i zająć się sprzedażą usług wokół tegoż softu, soft dając za darmo. Nagle przy okazji okazuje się, że nie ma jak takiej usługi “ukraść”.