O marynarskiej wrażliwości, czyli "niebo gwiaździste nade mną"
Kto nie miał szansy podziwiać nocnego nieba z dala od cywilizacji – a niestety postępujące zanieczyszczenie świetlne coraz częściej to uniemożliwia – ten nie zrozumie cytatu z Kanta:
Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią, im częściej i trwalej się nad nimi zastanawiamy: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie.
Znów spędziłem kilka dni na żeglarstwie morskim; nigdzie niemal nie można doświadczyć tak zapierającego dech w piersiach widoku rozgwieżdżonego nieba, jak w nocy na środku morza. Czy ktokolwiek może być na taki widok całkowicie nieczuły?..
Żeglarstwo morskie samo nie jest lekką zabawą; zaś bycie marynarzem na okręcie żaglowym było przecież nieporównanie cięższe i jeszcze bardziej wymagające. Znakomicie przedstawia to C. S. Forester w swej Serii Hornblowerowskiej: nieludzkie warunki; bezlitośni dowódcy z nieograniczoną w zasadzie władzą; niekończące się, trwające miesiącami wyprawy… Marynarze byli twardzi i hardzi – albo szybko kończyli swą karierę na morzu (często przy tym na jego dnie).
Czy mimo to nocne niebo na morzu (wszak tak samo onieśmielające od wieków) nie poruszało aby tych hardych, twardych żeglarzy czasów minionych podobnie, jak porusza dziś żeglarską brać? Czy pod twardą skorupą nie kryła się często, specyficzna co prawda, wrażliwość?
Jeśli posłuchać szant, można w nich usłyszeć i tę hardość, i tę wrażliwość. Podobnie jednak do cytatu z królewieckiego myśliciela, trudno je dostrzec, pojąć i w pełni docenić jeśli nigdy się na morzu nie było.