Przejdź do treści

Pieśni o Bezpieczeństwie Sieci
blog Michała "ryśka" Woźniaka

Najkrótsza debata publiczna o cenzurze Internetu

To jest bardzo stary wpis, opublikowany ponad 4 lata temu.
Możliwe, że nie odzwierciedla dziś poglądów Autora lub zewnetrznych faktów. Jest zachowany jako wpis historyczny.

Wczoraj miałem okazję zabrać głos (w Połączeniu) w najkrótszej na świecie debacie publicznej o cenzurze w Internecie.

Rano minister Biernacki najwyraźniej odkrył, że w Internecie jest pornografia (witamy w Internecie, Panie Ministrze; fajnie, że Pan dołączył, szkoda, że tak późno), i opowiedział się za skopiowaniem brytyjskiego rozwiązania cenzurowania pornografii (w ogóle, nie tylko dziecięcej), a już wieczorem premier Tusk i minister Boni już jednoznacznie cały pomysł odesłali do lamusa.

W międzyczasie zaś organizacje pozarządowe zaangażowane we wszystkie poprzednie zamieszania wokół pomysłu cenzurowania Internetu zostały zalane falą zainteresowania ze strony mediów. I brytyjskie rozwiązanie, i wypowiedź ministra Biernackiego komentowały w nich w sposób dość niedwuznaczny.

Oczywiście podawane były argumenty merytoryczne, niezmienne od lat: cenzura nie działa; cenzura nie rozwiązuje problemu, a jedynie go ukrywa; cenzura niesie ogromne zagrożenia dla wolności słowa i prywatności; i tak dalej. Ale pojawiła się również smutna konstatacja, że ten sam rząd raz za razem wpada na ten pomysł, i raz za razem musimy wracać do tej dyskusji, która już tyle razy przetoczyła się przez nasze media w ciągu ostatnich 4 lat.

Tak jakby sprzeciw społeczny wyrażony wobec RSiUN, cenzury pornografii dziecięcej przy okazji unijnej dyrektywy o zwalczaniu seksualnego wykorzystywania dzieci czy ACTA niczego naszej klasy politycznej nie nauczył.

Konstatacja, jak się okazuje (ku zaskoczeniu również niżej podpisanego) niesłuszna.

Nauka nie idzie w las

Nie zablokujemy dostępu do legalnych treści, nawet jeśli estetycznie czy etycznie nam nie odpowiadają
premier Donald Tusk, 26.07.2013

Chciałbym, abyśmy znaleźli rozwiązania, które są skuteczne i nie spowodują poczucia zagrożenia, że my jako użytkownicy internetu jesteśmy śledzeni. Albo że ktoś przez pomyłkę ograniczy naszą aktywność internetową. (…) Samo zablokowanie nie usuwa treści.
minister Michał Boni, 26.07.2013

Chapeau bas! Okazuje się, że lata merytorycznej dyskusji nad tego typu pomysłami nie poszły w las, przynajmniej w odniesieniu do ministra administracji i cyfryzacji oraz premiera RP. To daje nadzieję na przyszłość.

Być może następnym razem gdy jakiś minister odkryje ze zgrozą, że w Internecie jest pornografia i że może ona mieć negatywny wpływ na młodzież, zanim wyjdzie z “rewolucyjnym” pomysłem ocenzurowania wszystkim okna na świat – zwyczajnie spyta kolegów i koleżanki z innych resortów (Ministerstwo Zdrowia? Ministerstwo Edukacji Narodowej? Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji?), czy nie ma lepszych i sensowniejszych metod.

A Wielka Brytania i inne kraje uznawane za demokratyczne mogły by wreszcie ogarnąć swoją klasę polityczną, by nie podsuwała naszej durnych pomysłów.