Skip to main content

Songs on the Security of Networks
a blog by Michał "rysiek" Woźniak

Schowaj gadżeta

This is an ancient post, published more than 4 years ago.
As such, it might not anymore reflect the views of the author or the state of the world. It is provided as historical record.
Sorry, this is not available in English, displaying in: Polski.

No to wreszcie odpowiem Piotrowi Szotkowskiemu w naszej małej dyskusji o hipsterii; 140 znaków to nieco za mało, więc przenoszę dyskusję tu - i na Diasporę.

Zrekapitulujmy! Zaczęło się od mojego denta:

Brawo, Hipsteria. Lansowaniem się z jabłuszkiem spieprzyliście być może szanse Prasowego. bit.ly/HMuTy1 /cc @harcesz @ElbaZostaje

Skończyło na Shotowym:

postawmy bramkarzy, przecież hipster to taki gorszy człowiek. (szczęście, że radny nie mówił o facetach z długimi włosami.) #nurfürNerden


UPDATE: niektórzy (że tadzika, sirmacika i shota z ksyw nie wymienię) zwrócili mi słusznie uwagę, że generalnie wyszedł mi tu antyaplowy i antyhipsterski rant. Wpis zmieniony, coby był mniej rantowy.

UPDATE2: shot podrzucił fantastyczny flejm na jednym z innych niż Diaspora portali społecznościowych, z udziałem tomasha (i to ku zaskoczeniu wszystkich w obronie!), wraz z kolejną słuszną uwagą o trzymaniu w takich sytuacjach poprzednich wersji – następnym razem będę pamiętał sam. Kopia oryginalnego rant^Wwpisu jest dostępna, dzięki shotowi za refleks i zmirrorowanie u siebie.


Zatem odpowiadając szanownemu Shotowi - po pierwsze, nigdzie nie sugerowałem stawiania bramkarzy i niewpuszczania hipsterii. Napisałem upilnować, nie wykluczyć. Podobnie, jak w towarzystwie płci pięknej należy upilnować swojego nieco seksistowskiego kolegę przed rzucaniem przezeń nieco seksistowskich dowcipów. On może nawet nie widzieć, w czym problem – ale naszym zadaniem jest mu to (delikatnie, acz stanowczo i skutecznie) uświadomić. Lub przynajmniej powstrzymać.

Nie uważam, by hipsterzy byli gorszymi ludźmi, są tylko czasem bardzo irytujący – ale że sam czasem jestem irytujący (i lubię rowery), więc whatevs.

Znam i lubię paru hipsterów, nie jest to dla mnie kryterium wykluczające – podobnie jak mam kilku nieco seksistowskich czy nieco rasistowskich znajomych.

Jako mięsożerca często otaczany przez wegetarian, sam się czasem znajduję w sytuacji, w której coś, co normalnie nie jest żadną kwestią, może być źle odebrane. Na grilla na Przychodni nie przyjdę z kiełbaskami, choć miałbym na nie ogromną ochotę, bo po prostu, zwyczajnie, nie wypada.

Co zaś się tyczy hipsterów w Prasowym czy na konfie skłotu Przychodnia – to już jest kwestia jakiegoś elementarnego wyczucia. Nie chodzi o to, by hipsterów tam nie było. Chodzi o to, by mieli na tyle subtelności, żeby wiedzieli, że nie należy się w tych miejscach afiszować swoim wyjechanym w kosmos gadżetem (niezależnie, czy pochodzi ze stajni z jabłkiem, czy dowolnej innej)!

Przepraszam, ale to już jest po prostu buractwo. Nie dość, że kłują w oczy osoby gorzej sytuowane, których chyba można się w takich miejscach spodziewać (i nie mówię tu o użytkownikach dowolnie definiowanych tzw. “inferior brands”, tylko ludziach, dla których Prasowy faktycznie był tego dnia jedyną szansą na ciepły posiłek); nie dość, że wprowadzają korporacyjną symbolikę konsumpcjonizmu w środowisko, w którym jest on po prostu nie na miejscu (protip: jeżeli nie-hipster zadaje się z anarchistami, jest spora szansa, że za korporacjami nie przepada i całkiem celowo ich być może unika); to jeszcze dają perfekcyjny, idealny, na miarę skrojony pretekst dla takich ciuli intelektualnych jak pewien radny.

Każdy z tych powodów sam w sobie powinien wystarczyć człowiekowi w miarę ogarniętemu do stwierdzenia, że może niekoniecznie promowanie się swoim błyszczącym gadżetem i jednocześnie lansowanie się chodzeniem do Prasowego czy na Przychodnię jest pomysłem dobrym. Póki te dwa rodzaje lansu uprawiane są oddzielnie, nie ma większego problemu; jak się łączą w czasie i przestrzeni, robi się nieteges.

Przy czym, by nie było nieporozumień: nie twierdzę, że nie możesz użyć swojego smartfona w Prasowym, bo “nie uchodzi”, czy że nie możesz odpalić swojego lapka na Syrenie, “bo to nie ładnie”. Ale jest różnica (choć bez wątpienia płynna) między używaniem swojego narzędzia a lansowaniem się swoim gadżetem.

Ponieważ jednak hipsterzy, podobnie jak na ten przykład “męskie szowinistyczne świnie”, po prostu nie widzą w swych działaniach nic złego, postuluję niniejszym akcję “schowaj gadżeta”. Co więcej, każdemu niemal zdarza się czasem lansować w złym miejscu i czasie. Krótkie “schowaj gadżeta” delikatnie uświadamia, kiedy się tę granicę przekroczy.

Może czas zacząć traktować taki brak wyczucia przynajmniej podobnie, jak zostałbym potraktowany smażąc kiełbaski na wspólnym, przychodnianym grillu: delikatnie acz stanowczo i skutecznie wywierając presję na delikwenta, by zaprzestał.