Użytkownicy i Obywatele
Kojarzycie zapewne zamieszanie wokół “porozumienia”, jakie przy współpracy MKiDN zawiązywane jest pomiędzy organizacjami zbiorowego zarządzania (jak ZAiKS), a firmami branży telekomunikacyjnej.
Można na jego temat powiedzieć bardzo wiele – chociażby, że jest to kolejna salwa w Wojnie z Radością – ale po spotkaniu Grupy Internet, w którym miałem okazję uczestniczyć, chciałbym zaapelować do wszystkich broniących praw w Internecie (i poza nim):
Nazywajmy rzeczy po imieniu – nie mówmy “Użytkownicy”, mówmy “Obywatele”!
W całej tej dyskusji obie strony przeciwstawiają sobie interesy właścicieli praw autorskich, branży telekomunikacyjnej oraz użytkowników. Otóż uważam, że takie stawianie sprawy automatycznie skazuje nas, organizacje i osoby walczące o ochronę praw podstawowych w Internecie, na porażkę.
Po pierwsze, ustawia to od razu dyskusję wygodnie dla drugiej strony. Jeżeli mówimy o użytkownikach, mówimy o osobach związanych umowami z dostawcami treści, o osobach korzystających z dóbr kultury. Krótko mówiąc, niejako na wejściu zgadzamy się na ich warunki i rozmowę na ich terenie. Państwo i demokracja lądują w ten sposób zupełnie na drugim planie.
Po drugie, coś, co dla użytkownika może wydawać się korzystne, dla obywatela może być absolutnie niedopuszczalne, i vice versa. Na przykład obniżanie kosztu dostępu do Internetu pod warunkiem zgody na korzystanie tylko z usług konkretnych dostawców treści (czyli naruszanie Neutralności Sieci) – dla użytkownika może to wyglądać na niezłą ofertę, obywatel powinien zdawać sobie sprawę, że szybko prowadzi to do zagrożeń demokracji (w tym chociażby wolności słowa).
Po trzecie – i najważniejsze – prawa i wolności, których bronimy, to prawa i wolności obywatela, nie użytkownika. Nie możemy się na nie bać powoływać, jeżeli mamy ich bronić. A pozostałym stronom tego sporu (i innych, podobnych) trzeba uświadamiać wciąż na nowo, że ludzie są najpierw obywatelami, potem dopiero użytkownikami.