Bo ACTA jest passé
Miałem wczoraj przyjemność uczestniczyć w panelu na Otwartej debacie w sprawie ACTA, zorganizowanej przez Uniwersytet Śląski w Katowicach. Pośród wielu dostojnych uczestników (m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich, prof. Lipowicz, prawników, przedstawicieli organizacji pozarządowych oraz ZAiKSu) znalazł się też Andrzej Gałażewski, Poseł na Sejm RP – który bezdyskusyjnie zgarnia dziś nagrodę za najciekawsze wypowiedzi.
Albowiem ku zaskoczeniu chyba wszystkich Pan Poseł zdawał się bronić pierwszej decyzji o podpisaniu ACTA, twierdząc, że nie pojawiały się sygnały negatywne na temat porozumienia. Po szybkim wyprowadzeniu z tego błędu przez Roberta Partykę z PLUGu, skomentował:
Argumenty z zewnątrz do nas docierające mają wpływ na nasze decyzje o ile są w odpowiedni sposób opakowane intelektualnie
Zatem merytoryczne uwagi, zgłaszane przez organizacje pozarządowe do ACTA, nie były “odpowiednio opakowane intelektualnie”. Jak wiemy, na decyzję wpłynęły dopiero uliczne protesty. Hasła z tych protestów znamy – wiemy już więc (i to od posła!) jak należy “intelektualnie opakować” argumenty tak, by do naszych parlamentarzystów trafiały.
Poseł Gałażewski nie poprzestał jednak na tym jednym bon-mocie; w sprawie przyszłości ACTA stwierdził, że "to porozumienie jest passé"
, zapytany zaś wprost jak będzie głosował w sprawie ratyfikacji (jeżeli do takiego głosowania dojdzie, rzecz jasna), odpowiedział:
Nie jesteśmy samobójcami politycznymi
Muszę przyznać, że cieszę się z otwartości, z jaką posłowie zaczynają mówić o tym co i jak wpływa na ich procesy decyzyjne. Tego, że argumenty merytoryczne niekoniecznie są “odpowiednio intelektualnie opakowane”, można było domniemywać od czasu jakiegoś. To, że wielu z nich jest politycznymi oportunistami, również nie jest specjalnie zaskakujące.
Natomiast cieszy fakt, że poza czysto koniunkturalnym podejściem do podejmowanych decyzji pojawiają się jakieś dodatkowe kryteria – choćby to i była moda.