Ucząc się Internetów
Internet jest nowym wynalazkiem – prekursor Internetu, ARPANET, to początek lat 70-tych. Większość internetowych zjawisk, w których uczestniczymy, oraz narzędzi, których używamy, jest jeszcze młodsza. Na przykład sieci społecznościowe zaczęły powstawać w połowie lat 90-tych, zaś prawdziwy boom i popularność to dopiero pierwsza dekada XXI wieku.
To zaś oznacza, że – ogólnie rzecz biorąc – nie potrafimy z nich korzystać. Bo i kiedy mielibyśmy się tego nauczyć?
Ludzie naturalnie starają się działać w nowej rzeczywistości, w nowych sytuacjach, za pomocą nowej technologii, poprzez analogie do technologii i sytuacji już znanych. Dopiero później, po “zwiadzie bojem”, czyli sprawdzeniu (przez długie lata) w praktyce, jak nowe narzędzia różnią się od tych znanych, powstają zwyczaje czy nowe regulacje obejmujące i porządkujące korzystanie z nowych technologii.
Analogia Samochodowa¶
Gdy pojawiły się pierwsze samochody, ogólnie rzecz biorąc traktowane były analogicznie do powozów, technologii znanej od wieków. Szybko jednak okazało się, że samochody są znacznie szybsze i bardziej niebezpieczne, niż powozy; zaczęły zatem pojawiać się zwyczaje, kultura i regulacje, biorące pod uwagę “inność” nowego narzędzia i nowej rzeczywistości.
Początkowo część regulacji była absurdalna, jak na przykład nakazy w krajach anglosaskich, by przed każdym “automobilem” biegła osoba z latarnią lub flagą, ostrzegająca o fakcie zbliżania się “bezkonnego powozu”. Z upływem lat jednak społeczeństwo uczyło się, jak używać i jak regulować nowe narzędzie – i nowe narzędzie przestawało być nowe.
W ostateczności, używanie narzędzia zostało zinternalizowane, samochody stały się naturalnym elementem życia codziennego, wszyscy mniej-więcej znamy zasady. Wiemy, na przykład, że przechodząc przez ulicę musimy się rozejrzeć – i nie musimy mieć do tego specjalnego przeszkolenia. Wiemy też, że należy zapinać pasy. Część zasad korzystania z nowego niegdyś narzędzia weszło do kultury, do zwyczajów; część trafiła do regulacji prawnych. Generalnie wiemy już, na co uważać w świecie, w którym są samochody – czego nie można było powiedzieć o naszych pradziadkach.
Autostrada Informacyjna¶
Z Internetem, mediami społecznościowymi i całą resztą technologii informacyjnych (nazywanych jeszcze do niedawna – quelle surprise – “nowymi technologiami”) jesteśmy w podobnej sytuacji, jak nasi przodkowie w pierwszych latach motoryzacji. Technologia się zmieniła, zmieniła też naszą rzeczywistość. Nie znamy i nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich konsekwencji naszych działań w przestrzeni wirtualnej. Zasady, kultura używania Internetu, oraz regulacje z nim związane – dopiero się tworzą.
Pod wieloma względami jesteśmy nawet w sytuacji gorszej. Technologie zmieniają się znacznie szybciej, niźli w czasach naszych pradziadków – co oznacza, że dużo trudniej nam je dogonić w zwyczajach, kulturze, regulacji. Mało tego: ewentualne negatywne skutki nieprzemyślanego użycia technologii są częstokroć znacznie odsunięte w czasie i nie tak widowiskowe (choć zdarzają się i takie), jak skutki niezauważenia nadjeżdżającego samochodu.
To oznacza, że trudniej nam zauważyć te negatywne skutki, i zweryfikować nasze zwyczaje, naszą higienę internetową. Jeżeli skutki mojego błędu pojawią się za lat powiedzmy 5 przy jakiejś rozmowie kwalifikacyjnej, z której wyjdę z niczym przez jakieś zdjęcie z imprezy, opublikowane 2 lata temu – przez 7 lat będę nieświadomy, że ta publikacja była błędem, i szanse są spore, że będę popełniał przez ten czas podobne błędy.
Nie dość, zatem, że technologia rozwija się szybciej, niż kiedyś, to jeszcze my reagujemy na te zmiany (poprzez weryfikację naszych zwyczajów) znacznie wolniej. Ten rozjazd jest niezmiernie niebezpieczny, a zauważymy to za lat 5 czy 10, gdy obecne nastolatki zaczną szukać pracy, a ich potencjalni pracodawcy zaczną weryfikować kandydatów za pomocą Wujka Googla i Brata Facebooka.
Flagi ostrzegawcze¶
To jest jeden z powodów podnoszenia przez niektóre organizacje i osoby (w tym niżej podpisanego) rabanu i ostrzeganie przed (nie zawsze uświadamianą przez obywateli) rezygnacją z prywatności, przed oddawaniem swoich prywatnych danych i swojej prywatnej komunikacji w ręce korporacji i scentralizowanych sieci.
Oczywiście niewykluczone, że przesadzamy – podobnie jak “flagowe” prawo samochodowe. Z drugiej strony, czasem lepiej dmuchać na zimne – by nie ogarnęło nas do cna technologiczne samouwielbienie i bezkrytyczna fascynacja nową technologią.