To jest bardzo stary wpis, opublikowany ponad 4 lata temu.
Możliwe, że nie odzwierciedla dziś poglądów Autora lub zewnetrznych faktów. Jest zachowany jako wpis historyczny.
Powoli dochodzę do siebie po Creative
Commons Global Summit 2011, który szczęśliwie miał miejsce w
Warszawie (dokładniej: w
Pałacu Prymasowskim). Było wspaniale!
Jako Laboratorium BRAMA
ja, czesiek, piorek i viroos byliśmy odpowiedzialni za
strumieniowanie wideo na żywo z pierwszych dwóch dni (w tym – ze
świetnego jak zawsze wykładu Lawrence’a
Lessiga). Nie byliśmy natomiast odpowiedzialni za WiFi, więc nie
mieliśmy okazji sprawdzić w ogniu naszych rozwiązań, wypracowanych na poprzednich wydarzeniach.
Strumieniowanie
Jak zwykle za późno się wzięliśmy za przygotowania i siedzieliśmy
całą noc (w sensie: całą calusieńką) przed pierwszym dniem by dopiąć
wszystko na ostatni guzik. I dopięliśmy! W piątek o 9:10 (opóźnienie
wynikało raz z problemów z dźwiękiem, dwa z obsuwy organizacyjnej po
stronie CC, całkiem zrozumiałej przy takim wydarzeniu) strumień poszedł
w sieć!
W szczytowym momencie – na wykładzie prof. Lessiga – oglądało nas ~60
osób. Jak już wiedzieliśmy z nocnych testów nie było to obciążenie dla
nas w żaden sposób niebezpieczne, mogliśmy spokojnie obsłużyć około 5-6
razy tyle widzów. Ale po kolei.
Architektura opierała się na jednym narzędziu – VLC. Kombajn audio/video i tym razem
zdał egzamin na piątkę. Napisaliśmy sobie oczywiście do niego skrypty,
których używaliśmy już dwa lata temu przy strumieniowaniu z CSW.
Tym razem jednak infrastruktura sprzętowa była zdecydowanie inna.
Przede wszystkim użyliśmy wydzielonego VLANu w ramach sieci
Laboratorium oraz osobnego zewnętrznego IP, by nic nie wchodziło nam w
drogę. Wewnątrz sieci:
- trzy maszyny odpowiedzialne tylko za transkodowanie strumienia
wystawianego z konferencji (po jednej na każdy ze strumieni:
mpeg
, flv
, ogg
);
- jedna maszyna odpowiedzialna za kwestie sieciowe (przekierowania
portów i te pe);
- jedna za hosting strony, na której można było oglądać strumienie
albo we wbudowanych w przeglądarki odtwarzaczach ogg/mpg (aka HTML5) lub
w odtwarzaczu flashowym.
W Pałacu Prymasowskim natomiast kamera, laptop do wystawienia
strumienia podstawowego i nasze lapki do kontrolowania całej tej
infrastruktury.
Testy główne wykonywaliśmy w dzień i w nocy przed
konferencją. Test on-site, w Pałacu Prymasowskim poszedł bez zakłóceń i
trwał jakieś 45min. Ważniejszym testem był test nocny, który miał nam
pokazać możliwości łącza i sprzętu.
Wysłaliśmy prośby o pomoc zarówno na grupę !cc na Identi.ca, jak i na kanał #cc na irc.freenode.net – to niestety dało nam
około 15 osób testujących, czyli zdecydowanie zbyt mało. Wtedy
postanowiliśmy poprosić o pomoc fantastycznych ludzi z Telecomix. Powiem tak –
naprawdę dobrze się zastanówcie zanim
poprosicie, by ktoś z nich zrobił wam stress-test łącza i
infrastruktury! W ciągu paru minut mieliśmy 500, po czym zaraz później
ponad 1000 klientów bijących się o nasz strumień. Bardzo ładnie widać to
na
wykresie.
Dzięki kooperacji flo
(czyli operatora tych setek
klientów) i Telecomixa wiedzieliśmy więc, że jesteśmy w stanie obsłużyć
bez problemu około 300-400 klientów, i że jakby co ogranicza nas tylko
łącze. Co brzmi dość ciekawie w kontekście tego, że mieliśmy 100MBit
symetrycznego łącza w Sieć…
Przebieg strumieniowania był raczej spokojny, choć
nie obyło się bez problemów – raz padło łącze lokalne (dosłownie na 2
minuty), raz skończyło się miejsce na dysku (zrzucaliśmy wideo na dysk i
nie zabezpieczyliśmy się wystarczająco dobrze przed taką
ewentualnością), raz w strumieniu ogg rozjechało się wideo z
dźwiękiem. W każdym z tych wypadków strumień stał z powrotem w ciągu 5
minut.
Niestety, nie udało się też podpiąć audio od dźwiękowców, nie za
bardzo wiemy dlaczego – wielokrotnie już tak robiliśmy, również z tą
konkretną kamerą, i działało. Dźwięk był więc z mikrofonu kierunkowego
zamontowanego na kamerze.
Najgorszy był bliżej nieokreślony problem z łączem po stronie Bramy,
dosłownie na minuty przed występem Lessiga. Nerwowa atmosfera nie służy
rozwiązywaniu problemów, ale i w tej sytuacji poradziliśmy sobie, i w
ciągu 15-tu minut strumień stał, a awaryjne rozwiązanie (przepuszczenie
wszystkiego przez inne IP bramowe) czekało tylko na ewentualne
zastosowanie.
Podsumowanie! Średnio oglądało nas około 15-20 osób,
prezentacja Lessiga była śledzona przez ok 60 osób. To jest ~3MiB/s
strumienia w szczytowym momencie. Teraz najlepsza część – liczba
użytkowników korzystających ze strumienia ogg w każdym momencie
przekraczała dwukrotność liczby użytkowników korzystających z mpg i flv.
Tak, ogg był bardziej popularny niż mpeg i flash razem
wzięte!
CC Global Summit
Dużo go nie łyknęliśmy, byliśmy zajęci (jak wyżej), więc mieliśmy
możliwość obserwowania tylko jednej ścieżki. Tu – jak to na konferencji,
część występów ciekawa, część nudnawa, na części tłumy, na innych
pustki. Natomiast atmosfera niezmiennie sympatyczna, można było spotkać
znajomych z bliska i z daleka, a także poznać ludzi – jak cwebber – z którymi się
dotychczas jedynie korespondowało w Sieci.
Oczywiście bezdyskusyjnym gwoździem programu był występ Lawrence’a
Lessiga, który mówił o tym, jak CC powinno pomagać zrównoważyć interesy
wszystkich rodzajów grup twórczych (a więc profesjonaistów,
amatorów/hobbystów oraz naukowców), a prawo autorskie wymaga kompletnego
przeformułowania i przystosowania do realiów. Wykład na pewno będzie
dostępny na Sieci, więc nie rozpisuję się na jego temat.
Natomiast po wykładzie miałem szansę, w sesji pytań, zadać pytanie na
temat wzajemnych relacji CC i szeroko pojętego Ruchu WiOO – okazja była
doskonała, jako że trwały właśnie również obchody Software Freedom Day.
Lessig, jak nietrudno odgadnąć, stwierdził, że faktycznie oba ruchy mają
bardzo podobne cele, i że sytuacja diametralnie różni się pomiędzy
Europą, gdzie wielu programistów chętnie przystępuje do takich
politycznych w zasadzie inicjatyw jak CC czy WiOO, a Stanami, gdzie
programiści trzymają się z daleka od jakiejkolwiek polityki.
CC Global Party
Wieczorne Afterparty
składało się z dwóch części:
Koncerty były świetne. Choć Usta są nieco zbyt alter
na moje gusta (to się rymuje!), to charyzma i spontaniczność Lipszyca
przydawała koncertowi dużo uroku. Masala Soundsystem za to, zgodnie z
oczekiwaniami, dała koncert, którego długo nie zapomnę. Zresztą nie
tylko ja. Sala koncertowa w Zachęcie wypełniona była po brzegi
roztańczonym, rozbawionym, roześmianym i rozgrzanym do białości
tłumem.
VJ Lekernel okraszał całość wizualizacjami tworzonymi na żywo – i jak
dotychczas wizualizacje na koncertach uważałem raczej za ciekawostkę,
ale mało wnoszącą do ogółu odczuć estetycznych, tak muszę przyznać, że
tu można było utonąć, rozmyć się w niej samej. Świetnym, a zarazem
genialnym w swej prostocie pomysłem było postawienie kamery, a przed
kamerą osób tańczących w rytm muzyki, i nakładanie na to efektów
wizualnych. W ten sposób wizualizacja była w 100% zgrana z muzyką.
Po wybawieniu się, wytańczeniu, przenieśliśmy się płynnie na część
imprezową do podziemi. Tam – na
CC, koncert tunezyjskich raperów, mnóstwo fantastycznych ludzi
zaangażowanych w Wolną Kulturę i Wolne Oprogramowanie, oraz dowolne
przecięcie tych dwu tematów. Dyskusje o tematyce od obecnych zmian w
ustawach dotyczących udostępniania danych w Polsce, przez to, jak
pięknie się CC i WiOO łączą, aż po dywagacje o starożytnej Grecji i
filozofii.
I dalsze tańce. I dalsze dyskusje. I tak do piątej rano. CC potrafi
się bawić! Żałuję tylko, że nie dotarłem na afterparty niedzielne, też
się pewnie działo!