To jest bardzo stary wpis, opublikowany ponad 4 lata temu.
Możliwe, że nie odzwierciedla dziś poglądów Autora lub zewnetrznych faktów. Jest zachowany jako wpis historyczny.
Kolejne parę miesięcy, kolejne pomysły cenzury Internetu. Tym razem z
dwóch stron na raz. Ech, a już było tak miło!
RSiUN from the dead
już
rok temu Przedstawiciel Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników
Firm Bukmacherskich powiedział, że…
To rozwiązanie jest bardzo proste. Tworzy się wykaz stron
niedozwolonych z treściami hazardowymi. Operatorzy telekomunikacyjni
mają obowiązek blokowania do nich dostępu z terenu Polski. W ocenie
stowarzyszenia to rozwiązanie jest narzędziem efektywnej reglamentacji
działalności hazardowej a tym samym – skutecznej walki z nielegalnym
hazardem.
W ocenie autora niniejszego wpisu Szanowny Przedstawiciel nie za
bardzo ma pojęcie, o czym mówi. Zapraszam go jednak na kawę, chętnie
wyjaśnię, czemu takie rozwiązanie trudno nazwać
“łatwym”.
I na tym można by temat zostawić – ot, jako ciekawostkę z cyklu “znów ktoś nie umie w Internety i myśli, że filtr
rozwiąże wszystkie problemy”, gdyby nie to, że… Ministerstwo
Finansów najwyraźniej postanowiło jednak zasugerować się światłą
wypowiedzią Szanownego Przedstawiciela, i rozważa wskrzeszenie pomysłu
sprzed lat. Oddajmy głos ministrowi
Kapicy:
Wierzę, że w pewnym momencie dojdziemy do sytuacji, w której
uświadomimy opinii publicznej, że blokowanie stron nielegalnych gier
hazardowych nie ingeruje w swobody obywatelskie.
Ja zaś wierzę, że nasi włodarze mogą się czasem czegoś nauczyć; ba,
że wyciągają wnioski z historii (tej
młodszej, i tej
starszej). Obawiam się, Panie Ministrze, że obaj w naszej wierze
jesteśmy cokolwiek naiwni.
Tymczasem w Sejmie…
Oddać muszę jednak sprawiedliwość ministrowi
Dmowskiemu, który wczoraj na posiedzeniu sejmowej
Komisji Administracji i Cyfryzacji przedstawiał wynik zeszłorocznych
konsultacji pomysłu Solidarnej Polski, by “dać nam
prawo do Internetu bez pornografii”, o którym już pisałem.
Miałem przyjemność słuchać na żywo, a usłyszałem m.in., że:
- edukacja jest najbardziej kluczowym narzędziem, i powinna być
podstawowym mechanizmem wspomagania rodziców w zagwarantowaniu
odpowiedniej kontroli rodzicielskiej nad tym, jak ich dzieci korzystają
z Internetu;
- oprogramowanie filtrów rodzinnych jest ogólnodostępne na każdą
platformę;
- rozwiązania techniczne powinny uzupełniać, a nie zastępować,
działania rodziców; i powinny być instalowane wyłącznie na
urządzeniach końcowych;
- wprowadzenie mechanizmu filtrowania wymaga wprowadzenia mechanizmów
monitorowania ruchu w Internecie – to by było groźne (padła nawet nazwa
“Chiny”);
- poza tym monitorowanie treści jest niezgodne z prawem unijnym, które
mówi, że ustawodawca nie może narzucić firmom telekomunikacyjnym
obowiązku nadzorowania treści (w Wielkiej Brytanii rząd obszedł to nie
narzucając prawnie, ale kolanem dociskając tak, by powstała
“samoregulacja”);
- oczywisty problem z definicją pornografii;
- koszty stworzenia wydajnego i skutecznego systemu byłyby ogromne, i
nie do poniesienia zwłaszcza dla małych dostawców;
- oczywiste zastrzeżenia dotyczące wolności słowa i dostępu do
informacji;
- mechanizmy takie wymagają utrzymywania, co oznacza kolejne, stałe
koszty;
- nadblokowanie jest poważnym problemem (co z obrazami z nagością? co
z materiałami z biologii?);
- blokowanie kłóci się z neutralnością sieci, w której kontekście
stanowisko polskie jest takie, że sieć powinna być neutralna;
- każdy mechanizm filtrowania może zostać zneutralizowany, dzieci
sobie poradzą, filtr brytyjski jest obchodzony.
Do tej litanii powodów, dla których filtrowaniecenzura
Internetu jest pomysłem złym, dorzucił jeszcze poseł
Mężydło:
- zastrzeżenia GIODO wobec takich pomysłów;
- doświadczenia czeskie i niemieckie, gdzie z filtrów się
wycofano.
Poseł, przyznam, ujął mnie jednak stwierdzeniem, że (ponieważ dzieci
szybko uczą się obchodzić brytyjskie filtry)…
Cameron wychowuje pokolenie hakerów
Czyli jest z tego jakiś pozytyw wprowadzania filtrowania!
/żart
Obrońcy dzieci w natarciu
Czyżby powtarzane od lat argumenty przeciwko cenzurze Sieci wreszcie
trafiły do serc i umysłów naszych kochanych decydentów? Ależ skąd,
byłoby to nudne! Na szczęście mamy bohaterskich obrońców i obrończynie
dzieci. Bo to zawsze przecież o
dobro dzieci chodzi!
Zaczął poseł
Sosnowski, dość na temat i merytorycznie – że “pornografia jest
problemem”, i że w Wielkiej Brytanii podjęto jakieś działania, co
zatem powinniśmy zrobić, by je odwzorować? Być może z posłem Sosnowskim
da się porozmawiać i wyjaśnić, na czym problem
polega.
Na pewno nie można tego powiedzieć o posłankach Hrynkiewicz
i Kempie
(autorce projektu uchwały we własnej osobie).
Posłanka Hrynkiewicz oskarżyła MAiC o unikanie odpowiedzialności, zaś
biuro analiz sejmowych (które stworzyło analizę niekoniecznie na rękę
zwolennikom projektu) o niekompetencję czy wręcz wprost o bycie
nieobiektywnymi (bo przecież rząd taki wrogi opozycji, Sejm taki
kontrolowany przez ekipę rządzącą, nie wow, nie uszanowanko).
Posłanka niebywale zdziwiona
Głównym punktem programu była jednak zdecydowanie posłanka Kempa,
która była “niebywale zdziwiona” wystąpieniem ministra
Dmowskiego, bo “przecież minister Boni szedł dokładnie w odwrotnym
kierunku”. Jestem niebywale zdziwiony tą obserwacją posłanki,
ponieważ odniosłem dokładnie odwrotne wrażenie (zwłaszcza na spotkaniu,
na którym minister Boni bez mała uderzył ręką w stół i stwierdził, że
“nie będziemy rozmawiać o cenzurze Internetu, szukamy innych
rozwiązań tego problemu”).
Oczywiście, być może rozbieżność ta wynika z faktu, że jedno z nas na
spotkaniach konsultacyjnych na ten temat z ministrem Bonim było, a
drugie nie. Zgadniecie, które?
Dzieci niebywale atakowane
Mimo swego niebywałego zdziwienia posłanka była jednak w stanie
stanąć na wysokości zadania i szeroką piersią bronić dzieci. Wszak
bowiem przecież:
Dzisiejsza dyskusja pokazuje, jak można wytoczyć wszelkie działa
przeciwko małoletnim dzieciom
I cóż by dzieci zrobiły, gdyby nie było posłanki Kempy i jej piersi
szerokiej? Któż by je obronił przed “interesami koncernów” (które,
zdaniem posłanki, reprezentował poseł Mężydło w swych wypowiedziach),
przed Ministerstwu Administracji i Cyfryzacji, które szuka wymówek
zamiast znaleźć rozwiązanie (nie można przecież oczekiwać od posłanki,
by sama znalazła rozwiązanie, którego nie ma)
Konstytucja niebywale
nadużywana
Posłanka, jako prawniczka, odniosła się też równie rzeczowo do
Konstytucji, a konkretnie do art. 54 z Rozdziału
2., na który powoływali się bardziej sceptyczni wobec pomysłu
filtrowania członkowie komisji:
- Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
- Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz
koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek
uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub
telewizyjnej.
Wszak ten artykuł należy zderzyć z (tu posłanka pewna już nie była,
czy to art. 33, czy art. 32, więc życzliwie podpowiadam, że art. 31, pkt
3, również Rozdział 2.):
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw
mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w
demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku
publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności
publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą
naruszać istoty wolności i praw.
Ciekawe, że można różnie rozłożyć akcenty w tym artykule. Posłanka
zaakcentowała “moralność publiczną”, ja zaś zwykle akcentuję “konieczne
w demokratycznym państwie” oraz “nie mogą naruszać istoty wolności i
praw”.
Firmy niebywale zyskowne
Przenikliwość posłanki pozwoliła jej jednak przejrzeć brudną grę
przeciwników filtrowania, wszak oczywistym jest, że głównym powodem
niechęci wobec filtrowania jest bronienie zysków firm.
Jakich firm, tego posłanka nie była uprzejma jasno określić, więc
tylko domniemywać mogę, że chodzi albo o wielkie koncerny
telekomunikacyjne (których jestem przecież znanym fanem
i sprzymierzeńcem), lub o pornobiznes (tu posłanka szła by krok w krok za
Stowarzyszeniem Twoja Sprawa).
Może powinienem wystawić rachunek moim biznesowym mocodawcom?
Internet niebywale
niebezpieczny
Co ciekawe, posłanka Kempa na moment zmieniła obozy. Często używanym
argumentem przeciwko wprowadzaniu cenzury Internetu w jakimkolwiek
zakresie jest to, że raz wprowadzona może
posłużyć do innych celów, jej zakres może być łatwo rozszerzany o
kolejne kategorie.
Tak było w Wielkiej Brytanii, na przykład, gdzie
do pornografii dodano cały katalog innych tematów.
Posłanka Kempa stwierdziła, że dziś rozmawiamy o
filtrowaniu cenzurowaniu pornografii w Internecie, a za
chwilę powinniśmy zastanowić się nad filtrowaniem
cenzurowaniem przemocy; następna w kolejce zaś była by mowa
nienawiści.
Jest to ciekawe na kilku poziomach. Jednym z nich jest to, że
posłanka idzie od rzeczy trudnej do jednoznacznego zdefiniowania (a co
za tym idzie, stworzenia jednoznacznego filtra), do rzeczy dużo
trudniejszych do zdefiniowania. Drugim – nie jestem pewien, czy posłanka
Kempa na pewno ma ochotę na wprowadzenie filtra mowy nienawiści.
Dzieci niebywale w potrzebie
Na litość boską, nie wytaczajmy dział przeciwko dzieciom!
…zakończyła posłanka, a ja zacząłem się zastanawiać, czy aby np.
zaproponowanie, by każde dziecko w Polsce, do wieku lat powiedzmy 16,
dostawało 1000PLN na rękę, nie byłoby rozwiązaniem lepszym dla dzieci?
Pomysł równie z kosmosu, co filtr Internetu, koszty niespecjalnie różne,
a wpływ na dobrobyt dzieci – nieporównanie większy! No i nie ma
zastrzeżeń konstytucyjnych ani prawoczłowieczych.
Zwolennicy filtrowania Sieci nie wysuną tego pomysły, bo zwyczajnie
zdają sobie sprawę z absurdu (ekonomicznego, na przykład) tego
rozwiązania. Nie stać nas na to, i o tym wiemy. Czy zatem czas krzyczeć
i tupać nogą, że “wytaczają ciężkie działa przeciwko
dzieciom”?
Z pomysłów mniej “kosmicznych”, może posłanka Kempa powinna
zainteresować się tematem niedofinansowanych domów dziecka i schronisk
młodzieżowych? Albo dofinansowania posiłków dla dzieci z rodzin w
gorszej sytuacji materialnej? Ciepły posiłek, śmiem twierdzić, będzie
dla małoletniego dziecka ciekawszą propozycją, niż “Internet bez
pornografii”.
Czemu posłanka Kempa nie zainteresuje się zatem faktyczną poprawą
bytu dzieci z sierocińców? Podejrzewam, że posłanka Kempa wie, że skoro
ich rodzice nie są zainteresowani ich bytowaniem, nie zainteresują się
też zagłosowaniem na bohatersko o ten byt walczącą posłankę.
Ktoś bardziej cyniczny ode mnie mógłby pewnie dojść do wniosku, że
posłanka Kempa po prostu rozpoczęła kampanię wyborczą. Ja tam sądzę, że
chodzi jej o dobro dzieci, o sierocińcach mogła przecież nie słyszeć…
Może czas jej o nich powiedzieć?
Internety, szable w dłoń!
Po pięciu latach chodzenia na takie spotkania i tłumaczenia kolejnym
osobom, czemu cenzura Internetu to pomysł tak zły, że ma w nazwie słowo
“cenzura”, można mieć trochę dość. Udało się odkręcić RSiUN; udało się
powstrzymać zapędy związane z dyrektywą o ochronie dzieci w Internecie;
udało się wygenerować wiedzę w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji…
tymczasem co rusz ktoś wpada na ten doskonały pomysł, i znów trzeba
tłumaczyć jak komu dobremu.
Projekt uchwały mógł zostać wczoraj odrzucony w pierwszym
czytaniu. Przeszedł jednak do drugiego czytania (za wnioskiem o
odrzucenie 9 osób, przeciw również 9). Następne posiedzenie
Komisji na początku grudnia. Załamać się można.
Na stronie Sejmu jest jednak pokrzepiający cytat (z Konstytucji
3. Maja):
Wszelka władza społeczności ludzkiej początek swój bierze z woli
narodu
Zainspirujmy się nim! Proszę, oto pisma do ministra
Kapicy i członków oraz
członkiń Komisji Administracji i Cyfryzacji. Oto zaś adresy, na
które można te pisma wysłać:
Jacek Kapica Podsekretarz Stanu Ministerstwo
Finansów ul. Świętokrzyska 12 00-916 Warszawa
…oraz…
Poseł Andrzej Orzechowski Przewodniczący Komisja
Administracji i Cyfryzacji Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ul. Wiejska
4/6/8 00-902 Warszawa
Dla ambitnych – można słać pisma bezpośrednio do posłów i posłanek z
Komisji, oto
jej skład, zaś adresy biur poselskich znajdziemy na stronach Sejmu,
np. tu
dla posłanki Kempy, tu dla
posłanki Hrynkiewicz, tu zaś dla
posła Sosnowskiego.
Propozycja pisma specjalnie dla poseł Kempy? Również służę
uprzejmie!
A jakby komuś tego nie było dość, zachęcam do wsparcia Fundacji
Panoptykon. Posłowie i posłanki za swoją pracę otrzymują
wynagrodzenie z naszych kieszeni, aktywiści i
aktywistki często zaś działają pro publico bono.